Warning: file_exists(): open_basedir restriction in effect. File(/VFS/mantra28.pla18808d993636b7d1a6363ecf6d6ee78) is not within the allowed path(s): (/VFS/mantra28.pl) in /HOME4/CUST00160D/mantra28.pl/public_html_open/marta/templates/td_dimje/index.php(49) : eval()'d code(1) : regexp code(1) : eval()'d code on line 44 Warning: file_exists(): open_basedir restriction in effect. File(/VFS/mantra28.plc9ce6cea67b53502f046e56619a03abd) is not within the allowed path(s): (/VFS/mantra28.pl) in /HOME4/CUST00160D/mantra28.pl/public_html_open/marta/templates/td_dimje/index.php(49) : eval()'d code(1) : regexp code(1) : eval()'d code on line 66
OOPS. Your Flash player is missing or outdated.Click here to update your player so you can see this content.
You are here: Deprecated: Function eregi() is deprecated in /HOME4/CUST00160D/mantra28.pl/public_html_open/marta/includes/pathway.php on line 280 Deprecated: Function eregi() is deprecated in /HOME4/CUST00160D/mantra28.pl/public_html_open/marta/includes/pathway.php on line 280 Deprecated: Function eregi() is deprecated in /HOME4/CUST00160D/mantra28.pl/public_html_open/marta/includes/pathway.php on line 280 Deprecated: Function eregi() is deprecated in /HOME4/CUST00160D/mantra28.pl/public_html_open/marta/includes/pathway.php on line 313 Start arrow Relacje z rejsu arrow 10. Mauritius - Durban, RPA arrow Mauritius - Durban: E-maile
Mauritius - Durban: E-maile PDF Drukuj Email

Image Zapraszamy do przeczytania e-maili od Marty pisanych z morza na trasie Mauritius - Durban.

Sent: Monday, December 31, 2008 16:09 PM
Subject: Port Elizabeth
 
Nie ma Internetu tutaj i wszystko zamknięte.
Pada, wieje i dalej jest zimno, ma jeszcze więcej wiać dzisiaj w nocy.
Stoję na kobyłkach i jeszcze łódkę mi przywiązali do betonowych bloków
na kei, bo ponoć potrafią odlecieć.
Po kolei, to tak jak mówiłam przez telefon ja jestem cała w siniakach i
mocno podrapana i przeziębiona, ale OK. Cala akcja trwała od 3-4 w nocy.
Swell szybko wynosił mnie w stronę plaży. Silnik najpierw zapalił
z trudem i dał dużo dymu, tym razem czarnego i widać jak rufa wygląda.
Nie chciał wejść na obroty albo swell był za duży i zgasł.
Więcej już nie zapalił, chyba rozładowała się bateria przy licznych
próbach jego uruchomienia albo coś nie styka, nie wiem.
Ciągnęłam kotwice dość szybko i zaczęłam pukać balastem w piach.
Wezwałam assistance, odezwał się najpierw rybak, ale nie mógł podejść bo
za duży swell.
Po 40 min przyjechało rescue i dość długo nie mogli zamontować holu
W tym czasie już sie kotwica zerwała i zostałam tak z 1/3  łańcucha.
Udało sie zejść i najpierw chcieli holować do Port Alfred, ale tam
nie ma ani napraw, ani dźwigu, więc poprosiłam do port Elizabeth. I tam
zaczęli mnie holować.
Przy Bird Island w połowie drogi przekazali hol łodzi z bazy w Port
Elizabeth i ci już kazali mi zejść z pokładu, dali 2 ratowników na
pokład. Powiedziałam im jak odpompować zenzę i sterować.  Łódka brała
wodę tak ok. 5litrow na godzinę.
Tak naprawdę, to nie wiem czy nie nabrała przy pukaniu balastem o piach
a nie przy holowaniu, ale szybko ta woda sie nie wlewała.
Wszystkie śruby są ruszone, balast się nie kiwa, ale dookoła tam
gdzie sikaflex szpara się zrobiła i z niej woda leci.
Poprzeczna wręga, ta, co odbiera uderzenia z balastu jest pęknięta
wzdłuż po prawej stronie, dół balastu w porządku, płetwa sterowa jest
prosta ale trzon jest wygięta pod jacht i znacznie ciężej chodzi
rumpel- może łożysko?
To pękniecie w zęzie za zlewem kuchennym dotyczy tylko wtornego przylamininowania dennika a nie na wylot dna.
Dno jest całe

Do zrobienia:
Przegląd silnika, wtryskiwacze, cylindry, kolanko i nie wiem co
jeszcze tam się zepsuło.
Jest tu dealer Yanmara, ale nic nie ma i wszystko z Cape Town jedzie. Nie
wiem czy jest jakikolwiek mechanik, bo jedni na drugich gadają, że są
psuje i głupki.
Spawanie kosza dziobowego, prostowanie stojek -jest calkiem wyrwany i krzywy
Wzmocnienie lub wycięcie i odbudowanie tej dennika za balastem.
Płetwę sterową trzeba zdjąć i zmienić łożysko lub wyprostować.
Cynk na śrubie jest całkiem zżarty. Ja mam
zapasowy więc przy okazji chyba też zmienić.
Sztag jest lekko zgięty od kosza, który się o niego opierał po wyrwaniu
A maszt, o który sie martwiłam, się trzyma nawet po holowaniu.

Marta
 
 
Sent: Monday, December 15, 2008 16:09 PM
Subject: Już w Durban

 
Dzień dobry popołudniu!

Próbowałam się dodzwonić, bo tu nawet komórka działa, ale mnie Pan coś nie odbiera.
Nie to nie, i tak napiszę :)
Rano jak dopływałam w niedziele to mnie porywisty, szkwalisty wiatr
zmęczył, kaleka moja ręka bolec zaczęła, żagiel się podarł i fale dużo
wody do środka łódki mi nawrzucały, wredne no...
Dopłynęłam na pół godziny przed zwrotem wiatru, siedziałam właśnie na
tarasie jacht klubu, aż tu przyszły ciemne chmury i zaczęła się nawałnica
z południa.
Silny wiatr, duży deszcz, staraszny halas, na lądzie, w dobrze osłoniętym porcie
nie chce nawet myśleć, co się dzieje na zewnątrz.
Jest tu taki chłopczyk z Kalifornii, co płynie dookoła świata też sam,
ma tylko17 lat, to sobie z nim na jeść poszłam wczoraj, do tajskiej
restauracji i było pyyyyszne!
Dziś oczywiście nie mogłam dospać, bo czas się zmienił o 3 godziny, więc od
5 rano biegam, demontuje żagiel lampę dziobową, naprawiam, rozkładam, na
części demontuje, psuję i bawię się świetnie.
Jak już była 8 rano i zaczęli się pojawiać ludzie dookoła, to się
zdążyłam zmęczyć.
Żagiel będzie gotów w środę.
Listwę dorobią, mam nadzieje, a żagiel zaszyją.

Pojawiły się tu sklepy z rzeczami, co mi się podobają znaczenie
bardziej niż chińszczyzna, co była dostępna w paskudnej jakości
wszędzie po drodze.

Straszą mnie tu, że mam sama nie chodzić i uważać bardzo i że
niebezpiecznie, i że strzelają i mordują i nie tylko, ale wydaje mi się,
że jest sympatycznie i kulturalnie.

Czuje się dobrze, zadowolona, dokładnie tam gdzie chciałabym być,
robiąc to co lubię.. naprawiam statek i odpoczywam.

Nie ma normalnego dostępu do Internetu, korzystam właśnie z klubowego
komputera o szybkości procesora Atari i łącz z początków wieku, ale
jest..
Więc nie wiem jak będzie z przesyłaniem zdjęć, zobaczę jutro.

Żeby dostać klucz od prysznica trzeba zostać tymczasowym klubowiczem
Point Yyacht Club więc tak też się stało.
Jako, że czczą mnie tu jak zjawisko, o jasnych włosach i śniadej skórze,
co w rodzaju żeńskim pływa dookoła ziemi, to też zapraszają wszędzie i
ciągle, a jutro akurat robią Wigilię.
Próbowałam im wytłumaczyć, że to wcale nie jutro ale cóż.. zobaczymy co
to będzie za przedsięwzięcie, dam znać.
 
Pozdrawiam serdecznie
Marta Sziłjatis- Obiegło
 
 
Sent: Sunday, December 14, 2008 6:09 AM
Subject: Re: Afryka


Bardzo dziękuję za informacje, mam wszystko, co potrzebuje wiedzieć i jeszcze uśmiech na twarzy.
Jak będzie Internet to prześlę zdjęcia i prezentację jaką sama zrobiłam ostatnio.
Marta


Sent: Sunday, December 14, 2008 5:28 AM
Subject: niedziela rano


Za dużo to nie pospałam.
W końcu zaczęło wiać, najpierw tak ładnie, że na pełnym żaglu 7kn się jechało.
Potem trzeba było zarefować.
A od 4 to już walka jest, 3 ref założyłam, podwinęłam foczka.
Potem był statek, który chyba nie mógł sobie poradzić z prądem i jakieś dziwne manewry przed moim dziobem uskuteczniał.
Potem listwa najgórniejsza z grota się wydarła i została dziura w żaglu.
To już go całkiem zdjęłam.
W tym czasie się rozwiało i tak pod 40kn dmucha.
Fala ogromna i całe białe morze.
Mokro, chlapie...
Aż pasy nawet założyłam.
Musze się przespać po tym sportowym poranku a wieczorem może jakiś lad?
Cały odcinek był dość leniwy i bardzo powolny ale dzisiaj już zasłużyłam na port, prysznic i jakąś żywność :).
Marta.


Sent: Sunday, December 14, 2008 5:28 AM
Subject: sobota wieczór

A wydawało się, że w sobotę to ja już w porcie będę a tu guzik, jeszcze daleka droga.
Bardzo ładnie się popołudniu żeglowało a tu znów zdechło.
Ciekawe z której strony tym razem zacznie wiać!?.
Po gimnastyce z żaglami w ostatnich dniach mam wrażenie, że przez cały rejs nie stawiałam nie zrzucałam, nie refowałam i rozrefowywałam i przestawiałam tych żagli tyle, co w ostatnich kilku dniach.
Łapki bolą.
Zostało 80 mil a ja mam szczere wątpliwości czy jutro dopłynę, czy może raczej w poniedziałek.
Nie spieszy się.. jest sympatycznie tutaj :).
Marta
 
Sent: Saturday, December 13, 2008 1:08 AM
Subject: sobota rano


Już najwyższa pora przestawić zegarek, bo zakładając, że słońce zachodzi koło 23 to można się całkiem nie wyspać.
Oczywiście gdzieś po 3 wiatr się wyłączył i poszedł spać.
Zaczął silniczek pedałować co by nie stać w miejscu na dzień żeglugi przed portem, no może raczej dzień z hakiem.
I to takim dość sporym...
Dziś był pyszny obiadek .
No i jeszcze z ciemności nocy korzystając testowałam światełka nawigacyjne przed podejściem do portu no i lampa dziobowa dwusektorowa nie ma klosza.
Więcej strat nie wykryto na razie.
Marta


Sent: Saturday, December 13, 2008 1:08 AM
Subject: piątek wieczór


Chmury, chmury, bardzo dużo chmur.
Deszcz i wiatr zmienny a zaraz potem brak wiatru i szybko wypłaszczające się morze.
Prąd w oceanie raz działa raz nie.
Zaraz później następny porywisty wietrzyk z całkiem innej strony.
Esz... nie nudzę się, na pewno nie, choć wołałabym trochę bardziej przewidywalną pogodę.
I cieplej!
Czytałam ze Durban dawnym centrum rybołówstwa jest i wielorybnictwa i że występuje tu 8 gatunków wielorybków.
Ale jakoś nie chcą się pokazać.
Nie mówiąc już o fokach czy rekinach...
Coraz więcej mew i statków za to.
Marta


Sent: Friday, December 12, 2008 4:52 AM
Subject: piątek rano


Wczoraj wieczorem nie chciało mi się pisać, to też nie ma czwartkowo wieczornego maila.
Wczoraj po południu zaczęło wiać i to ślicznie.
Z północy jakieś 15 może trochę więcej kn wiatru .
Płynęło się świetnie, na sprzyjającym prądzie nawet do 8kn .
Ale po drugiej wiatr się zepsuł i znów silnikuję.
Księżyc w pełni więc całkiem jasna noc, wielkie halo dookoła księżyca.
Kilka rozmazanych statków na horyzoncie i jeden zadziwiająco mały.
Taki kilkunastometrowy drobiazg rybacki chyba, co takie małe coś robi na oceanie?
(odezwała się większa..).
Aghulas płynie wyraźnie na południe więc dziob mam zwrócony na NW, żeby płynąć do Durban.
Noc nie taka strasznie zimna jak poprzednie.
Mam jeszcze czas z Mauritiusa a tu już wyraźnie pory dnia nie pasują, bo np słonce wschodzi po dziewiątej.
Pozdrawiam.
Marta.

 
Sent: Thursday, December 11, 2008 5:07 AM
Subject: czwartek rano


Co za paskudny brak wiatru tym razem sie zrobił.
Gdzieś po drugiej odkrecił wiatr na północny i zaraz potem przestał wiać.
Jadę sobie na silniczku a grot łupie jakby wiało.
No to go przekładam z burty na burtę, na kontraszocie blokuję, luzuję, wybieram.
Chwila spokoju i znów to samo.
Cały czas liczę, że zacznie wiać, więc ściągać żagla się nie chce.
Do tego jeszcze kilka statków i już mamy receptę na nieprzespaną noc...
Marta


Sent: Thursday, December 11, 2008 5:07 AM
Subject: środa wieczór


Pół dnia silniczkowałam, potem się odrobinka wiatru zaczęła i można było już na żagielkach sie polenić.
Klapa od silnika w łazience otwarta i dzieki temu ta malutka łazienka jest chyba jedynym ciepłym miejscem na tym chłodnym morzu.
Myślałam o kąpaniu się, ale mowy nie ma żebym cokolwiek z siebie zdjęła.
Morsem musiałabym być.
Dużo mew i innych łowiących ptaków ale delfinków, fok ani nic innego nie widać.
Wykrywacz radarów robi dziwne rzeczy.
Pokazuje, że statek płynie całkiem z innego kierunu niż płynie
i sygnalizuje o jego zbliżaniu się dopiero jak mnie minie właściwie :/
Marta
 
 
Sent: Wednesday, December 10, 2008 6:11 AM
Subject: środa rano


Pogoda mogłaby być lepsza, ale chyba nie zamieniłabym się na to, co wy macie w PL.
Też podejrzewałam filtr paliwa, ale dopóki choć trochę działa, to nie będę go rozkładać, bo później połowa części okazuje się nie potrzebna, a reszta się gubi i nie ma z czego składać z powrotem :)
W nocy już całkiem wiatr się skończył i tak od 6 godzin silnikuję w niezłym hałasie.
Korzystając z takiej nadprodukcji prądu włączyłam sobie filmik na komputerze, kino pokładowe o 3 nad ranem..
Statków było mało w nocy i bardzo śliczny przedwschód słońca.
W prognozie na dzisiejszą noc jest dużo wiatru z całkiem innej strony, zobaczymy...
Marta


Sent: Tuesday, December 09, 2008 10:33 PM
Subject: wtorek wieczór


Wiatr się odwrócił na południowo-zachodni i już się nie daje do celu pływać.
Więc ostrym bajdewindem na zachód sobie płynę.
Liczę na Aqhulas, że mnie zepchnie na południe, by trafić do Durban.
Jeszcze tak wolno nie pływałam, ale jest w tym jakiś urok, komfortowego leniwego żeglowania.
Wyraźnie dzień robi się dłuższy, szkoda, że nie cieplejszy.
Biedny mały silniczek dalej puka, gubi obroty i dymi, ale baterie grzecznie ładuje.
Dobrej nocy
Marta
 
 
Sent: Tuesday, December 09, 2008 5:42 AM
Subject: wtorek rano


Po burzy flauta, potem kilka zmian wiatru całkiem porywistego, ulewne deszcze, aż w końcu wiatr słaby z południa się ustabilizował. Po drugiej
brzydkich dużo chmur.
Jak już rozrefowałam żagiel i ustawiłam statek z powrotem na właściwym kursie próbowałam spać.
Jednak latająca ryba wyraźnie chciała mnie odwiedzić.
Wleciała więc początkowo na kuchenny blat a potem na podłogę.
Za duża była by ją na szufelkę do śmieci nałożyć i wyrzucić.
Strasznie się rzucała, a po jej wizycie w jachcie jak w kutrze cuchnęło.
Dziś rano ładniejsze już, choć za słaby wiatr i płynę pomalutku, bardzo pomalutku.
Nie sprawdzam nawet jakie są przeloty dobowe, żeby się nie denerwować..
Zgodnie z planem jest, pierwszy tydzień żeglugi i połowa drogi za mną, nawet trochę więcej.
Marta


Sent: Monday, December 08, 2008 6:09 PM
Subject: poniedziałek wieczór


Słabo wieje i chmurno od popołudnia jest.
Pod wieczór wpłynęłam w jakąś burzę.
Zaraz po silnych zmiennych wiatrach pas ciszy.
Tak że godzinę na foku i 3 refie jechałam i prawie godzinę na silniku-biedaku, który ledwo dyszy.
Mokro generalnie: słona woda chlapie a słodka pada z nieba.
Zimna noc się kolejna zapowiada, już w bluzie trzeba spać i 2 koce w użyciu.
Wolno pływam i już przestaję się dziwić, którędy to te prądy nie wędrują..
Sporo statków od rana, zobaczymy co będzie w nocy.
Marta
 
 
Sent: Monday, December 08, 2008 5:36 AM
Subject: pon rano


Przepłynęłam przez ciemną noc do rana.
Dużo chmur było więc niewiele gwiazdek można było znaleźć.
Coś spać nie mogłam, może dlatego, że ktoś ciągle okupuje kanał 16 na VHF ciesząc się brzmieniem swojego głosu...
Statków co prawda nie widziałam, ale pewnie gdzieś tu są.
Dziwne że delfinków nie ma, to już ponad doba jak wiatr trochę odpuścił i woda ma bardziej regularną falę.
Mogły by się jakieś stworzenia pokazać.
Dziś wyciąganie wody z zęzy mnie czeka i wiele innych ciekawych rzeczy
Marta


Sent: Sunday, December 07, 2008 5:44 AM
Subject: niedziela rano


Wieczorem wiatru zrobiło się więcej i juz w ogóle łódka skakała po tych stromych falach, nie zapewniając jakiegokolwiek komfortu mieszkańcom..
Po godzinie takiego rodeo zrezygnowałam ze sprytnego planu, by od tych wirów i prądów oddalić się prostym kursem na południe
i odpadłam na kurs SW prosto do Durban.
Żagle zaczęły lepiej pracować a złośliwa fala rąbała w burtę lub dno raz po raz przelewając się przez pokład.
Ale zmienił się hals i mogłam wrócić na kanapę do salonu.
Dożeglowałam do rana już z lepszą prędkością ok 5kn.
Teraz znów wiatr odpuszcza trochę, trzeba będzie rozrefować żagielki.
Pogoda mniej chmurna i złowróżebna.
Ale woda w morzu lodowata, właziłam wczoraj żeby sprawdzić, czy to prąd czy ciągnę jakąś sieć na kilu.
Nic nie było, tylko zmarzłam koszmarnie przez te pół minuty...
A dziś silnik nie chciał wejść na obroty, chyba się cięgło rozregulowało.
Za którymś razem załapał i działa, na razie..
Marta


Sent: Sunday, December 07, 2008 8:10 PM
Subject: niedziela wieczór


Ładny wieczór, płynę sobie na żagielkach jakieś 5kn w dobrą stronę.
Prąd minimalnie zmienia kierunki i co parę godzin trzeba korygować kurs.
Przyleciało w ciągu dnia kilka mew z Madagaskaru pewnie, ale żadnych innych stworzeń nie ma.
Marta
 
 
Sent: Saturday, December 06, 2008 5:26 PM
Subject: sobota wieczór


Co to się tutaj dzieje, to mi już przymiotników brakuje.
Ale nie podoba mi się.
Głównym winowajcą jest prąd, którego nie ma na mapie.
Płynie sobie na północ zamiast na zachód i skutecznie mnie hamuje.
Rano nie było wiatru to próbowałam się zmagać z nim na silniku.
Udawało się uzyskać zawrotną prędkość 1,5-2 kn.
Później zaczęło wiać troszkę i rozbudowała się pionowa fala.
Łódka po niej poskakała, ale płynąć nic nie chciała.
Teraz na żaglu i silniku po morzu wzburzonym jakby miało powód płynę jakieś 3kn.
Dosłownie nie fajnie, ciężko herbatkę zrobić.
A co się wczoraj w nocy działo! Sztorm z wszelakimi anomaliami i zmianami kierunku.
To, że dziób zwrócony na południowy zachód, to wcale nie znaczy, że nie płynie łódka na północ.
Kiedy to się skończy?
Przez całą dobę nie przejechałam nawet 70mil!!
Idę spać, nie będę patrzeć na ten bajzel.
Jutro ma być lepiej.
Marta
 
 
Sent: Friday, December 05, 2008 9:11 PM
Subject: piątek wieczór


Zaczęło wiać już przed południem, tak znaczniej.
I w ogóle ni stad ni z owąd z północy.
Fala zrobiła się znaczna, zaczęło bardzo hustać.
Całkiem jak na morzu!
Zastanawiam się już chyba z 10 godzin, czy nie zarefować, ale płynę z wiatrem, prędkości są bardzo radosne, sił na sterze dużych nie ma…
Poczekam jeszcze.
Za to coś przerażającego odkryłam, próbowałam się zdrzemnąć i słyszę popiskiwania.
Pomyślałam, że jakiś ptak w kokpicie, ale nic tam nie ma, może nietoperz się skusił na owocki, też nie..
Wydaje mi się, że na jachcie jest mysz!
Jestem przerażona i to tak serio.
Nie cierpię tych wszystkich brudnych stworzeń, co tylko choroby roznoszą.
Nie mogę jej znaleźć tylko słyszę, coś trzeba z tym zrobić, tylko dlaczego do Durban tak daleko?!?!!
Marta

Sent: Friday, December 05, 2008 9:11 PM
Subject: piątkowe rano


Tak sobie właśnie myślałam, że to piractwo i cyklony i szalone prądy i niezwykle fale to takie zjawiska, które się zdarzają głównie w portach, jak zbyt wielu żeglarzy się na metrze kwadratowym stłoczy i trzeba coś wymyślić…
Każdy z osobna to pewnie nawet dzielnym jachtowym ludziem jest, ale jednak o czymś trzeba w tych knajpach mówić, więc takie piractwo czy inne tragedie to dobry pomysł :)
Nawet nie sądziłam, że się mną zainteresują, bo raz, że nie ten rejon, dwa że się dobrze maskuję z niebieskim kadłubem na niebieskim oceanie.
Z przykrych rzeczy to znajomy którego zielony jacht widać na zdjęciach z Vanuatu, gość dobrze po 70, niesamowity gawędziarz, miał wypadek i wjechał w 300 tonowy statek, a może statek w niego?
Nic mu nie jest, ale jacht uszkodzony, jeszcze nie wiem jak poważnie.
Prąd się dzisiaj coś lenił i wcale zabójczych prędkości nie było, bardziej ciągnie na południe niż na zachód.
A te dzikie wiatry przy Madagaskarze jaki mają zasięg?
Na razie ustawiłam waypointa jakieś 60 mil na południe od skraju wyspy, wystarczy?
Marta
 
 
Sent: Thursday, December 04, 2008 9:15 PM
Subject: czwartek wieczór


Dziś już nawet nad ranem nie było deszczu ani chmurek, śliczny ciepły dzień.
Wylegiwałam się w słońcu czytając książkę oczywiście.
Raz tylko zaskoczyła mnie urwana talia od grota, która tak na prawdę wcale się nie urwała. Tylko bolec wypadł z dolnego bloczka i pojechał pod sam bom.
Troszkę się namozoliłam żeby go odzyskać i przymocować we właściwe miejsce, ale w tych warunkach pogodowych to czysta formalność.
Powstał zjadliwy obiadek.
Policzyłam statki i jakoś jeszcze nie chce mi się spać.
Może maile uda się wysłać.
Marta

Sent: Thursday, December 04, 2008 9:15 PM
Subject: czwartek rano


Pół nocy ślicznej, gwiaździstej, tylko wiatr słabł i słabł.
Cały czas dużo statków, więc spać nie bardzo się dawało.
O 5 już całkiem wiatru zabrakło i silnikować trzeba, a statków nadal masa.
Pół horyzontu bladych światełek, widoczność b. dobra, niewielka fala.
Myślę, że te statki to się na tym samym prądzie co ja podwożą.
Od 5 coś pospałam przy równych dźwiękach silnika, ranek wstał, a wiatr wcale się nie obudził...
Marta
 

Sent: Wednesday, December 03, 2008 5:02 PM
Subject: środa wieczór


Nie chcę zapeszyć, ale jest całkiem cudownie!
Już dawno aż tak lekko i przyjemnie nam się nie płynęło.
Nowe akumulatory odjęły mi podstawowe zmartwienie.
Pogoda wymarzona, nie mogła bym sobie lepszej wymyślić.
Płynie się szybko i ślicznie, niesamowicie przyjemnie.
Taki optymizm przełożył się na chęć wywalczenia czegoś także na niwie kulinarnej.
Kupiłam ziemniaczki, a właściwie pure na Mauritiusie.
Kłopot się zaczął jak się okazało, że instrukcja tylko po francusku…
Wyszło to oczywiście wstrętne, bo w końcu nie wiem czy najpierw zalać wrzątkiem a potem mieszać czy czekać 3 minuty a potem mieszać?
Nie dało się tego jeść, więc zjadłam arbuza, tego co mi Wojtek dał na pożegnanie.
Jako, że nie mam lodówki, to w 4 podejściach zjadłam go całego - arbuza, nie Wojtka.
Wyciągnęłam spośród moich licznych map jedna fajną generalkę, na której chyba dziewczyny w ubiegłym roku pływały.
Patrząc po nie zmazanych punktach na mapie, płynę od nich o niebo szybciej, aż miło punkty tam rysować :)
Marta
 
 
Sent: Wednesday, December 03, 2008 3:19 AM
Subject: środa rano

Jest pan tam?
Ja już płynę, hallooo :)
Sailmail ledwo się czołga. Próbowałam o 23 00 01 02 03 i nie udaje się ściągnąć poczty, a tam chyba moja prognoza jest pogody.
W ogóle na Mauritiusie wśród żeglarzy top temat to piractwo.
Gdzieś tam hen daleko porwali kilkanaście statków handlowych, tankowców i jeden amerykański krążownik (niezły obciach, hehe) a jachty dostają spazmów..
Myślałam, że wypłynę z portu to przestanę słyszeć pytania czy się piratów nie boje, a tu niespodzianka.
Sailmail zawsze zanim wyślę pocztę podaje jakieś ogłoszenia, komunikaty... tym razem o nowych pirackich zdarzeniach...
Bardzo ładna, ale i krótka noc była, dużo gwiazdek, już się za nimi stęskniłam.
Z lądu to nic nie widać, a teraz ładna bezksiężycowa noc to można się naoglądać.
W nocy też trochę wiatr odpuścił i zwolniłam, ale teraz już wracam do normy.
Podoba mi się ten południowo równikowy prąd co szybciutko mnie do Afryki wiezie
Marta


Sent: Tuesday, December 02, 2008 9:51 PM
Subject: wtorek wieczór

Dzionek nie zapowiadał się wcale dobrze, bo zaczął się od ulewnych deszczy i całkowitej flauty.
Była to jednak wina wyspy Reunion, którą mijałam rano.
Przed południem byłam już w wystarczającej odległości, by te przykre zjawiska pozostawić tamtejszym Francuzom, a sama płynęłam eleganckim półwiatrem z prędkością do 8kn..
Trochę szybko, jak na wiatr rzedu 4-5B, mapa mówi, że tu prąd jest 1-3kn, wiec przemieszczam się za darmo z pięknym, niczym nie zasłużonym przyspieszeniem.
Aż miło, takie osiągi i komfort żeglugi jak na Pacyfik, kilka ładnych tygodni temu.
Nie sądziłam, że to jeszcze możliwe, ale jednak, znów się przypiekłam w porannym słonku.
Po 2 tygodniach chodzenia w ubraniu po lądzie skóra się odzwyczaiła od wygrzewania się w słonku i proszę...
Skręciłam ciut bardziej w prawo i teraz już jadę na południowy skraj Madagaskaru, jakieś 600 mil.
Marta

Sent: Tuesday, December 02, 2008 3:18 AM
Subject: wtorek rano


Dzień dobry o świcie.
Jeszcze słonko nie wstało dobrze, a już zarys Reunion było widać.
Bardzo szybko... Spodziewałam się tu dopłynąć koło południa.
Miłe zaskoczenie w pierwszym dniu żeglugi.
Wygląda dorodnie i zielono ta wysepka, tym razem terytorium francuskie.
W nocy za bardzo spać nie mogłam, może za dużo na lądzie spałam na zapas.
Za kilka godzin zmienię kurs na zachód i wyceluję w południowy skraj
Madagaskaru.
jeszcze takie sprawy:
1 Jak silnik chodzi na luzie, ładowanie jest, wszytko ok, jak wrzucam bieg
to na początku tak 5-10sek leci biały dym, co to?
Ostrzegali że paliwo chrzczą na Mauritiusie, czyżby to była prawda?
2 Wymienione zostały baterie konsumpcyjne i działają ładnie, silnikowa
wydawała się nie najgorsza a teraz silnik cieżko zapala.
3 Olej kupiłam identyczny jak poprzedni 15w40 i wymieniłam.
Pozdrawiam serdecznie
Marta
 
 
Sent: Monday, December 01, 2008 8:55 PM
Subject: ruszyłam

Nastałam się już w porcie, nastałam też w zatoczce.
Najadłam, odespałam, wypoczęłam.
Wymieniłam 2 akumulatory, naprawiłam lampę dziobową,
zostało pospawane kolanko na rurze wydechowej, wymieniłam olej w silniku,
zatankowałam ropę i wodę,
uzupelniłam zapasy i ruszyłam w poniedziałek koło południa.
Początkowo wiatru brak, co zgadzało się z prognozą.
Jednak po wysunięciu nosa poza skraj wyspy trzeba już było refować, a predkości
nieraz i po  8kn były.
Po 2-3h uspokoiło się trochę, fala przestała się tak bardzo mieszać i łamać, a wiatr
wyrównał,
i płynę sobie ślicznie ok. 6kn, celując na południe od Reunion.
Łódka tak chętnie jeździ po tych falach i wogóle wygląda na zadowoloną znów pod
żaglami.
Jakby była psem, to merdałaby jeszcze ogonem :)
Mnie też tego już brakowało.
Wieczorem niebo się rozgwiezdziło i mimo, że ujechałam już ponad 60 mil, to wciąż
widać łunę od wyspy i sporo statkow.
Pięknie było.
Pozdrawiam serdecznie
Marta

 
Sent: Sunday, November 30, 2008 2:18 PM
Subject: Mauritius

Witam w niedziele.
Dziś ogrom pracy wykonano. W ogóle pobyt intensywny.
Sporo osób chciało mnie oglądać, zabierać gdzieś, karmić itp.
Wczoraj byłam w parku, takim ogrodzie botanicznym.
Pojeździłam sobie po kraju autobusami publicznymi.
Niezły rajd, nie wszystkie mają drzwi, ale dobrze, bo przynajmniej przewiew jest.
Sam park fajny, gigantyczne wielowiekowe drzewa.
Idealnie zadbane założenie parkowe, naprawdę przyjemnie spacerować w pięknych półcieniach. No i już wiem, że chcę mieć sadzawkę z lotosami.
Niedługo po przyjeździe przyszli ludzie z gazety na statek. Ponoć
był artykuł w lokalnej prasie, no i potem szkoła angielskojęzyczna
chciała pokazać mnie uczniom. We wtorek miałam pokaz w szkole i dzieci
były zachwycone. Później w sklepie zaczepiały mnie rożne mamy i
gratulowały, bo właśnie dziecko im powiedziało, że to ja.
Jak wyszłam z tej szkoły, to takie dziwne wrażenie mnie naszło, że chyba
rodzice będą mieli kłopot...
Ale dobrze jak ruszą w drogę, wezmą globus i poucza się trochę
geografii. To tylko im na dobre wyjdzie, mi przynajmniej służy!
Uderzyło mnie też nie tyle zainteresowanie, co takie docenienie ze
strony rożnych ludzi, Polaków i innych nacji. Traktowali mnie jak coś
ważnego, przedstawiali wszystkim jako zjawisko. Milo...
Poznałam też Wojtka, który prowadzi tu od kilkunastu lat centrum
nurkowe. Ma malutką hiperaktywną córeczkę, co cały dzień w wodzie się
tapla i bardzo jest z tego zadowolona. Jest pół Polką pół Kreolką i ma
na imię nie inaczej niż... JANECZKA!
Anka to osobna historia, poznałam ją zaraz po przyjeździe przez
księży. Mąż jest niemieckim konsulem a ona z mojej kochanej Gdyni! W
środę urządziła obiad dla znajomych, by zobaczyli jaki stwór przypłynął.
Było pięknie, masa pysznego jedzenia, niezwykle legna do mnie
przemili ludzie, których chyba naprawdę zainteresowała moja historia
o łódce, dziewczynce i kilku oceanach, bo grzecznie siedzieli, mimo że
ten slajdshow nie był krótki... Dostałam dużo książek po polskiemu i
śliczny prezent w kształcie Mauritiusa. Taki jak serduszko jest, pewnie abym do
nich wróciła, co pewnie kiedyś jeszcze zrobię. Bardzo są kochani, a
Anka mimo, że w ciąży, to wulkan energii!
Zadomowiłam się nieco. Mogę już płynąć, bo co za dużo to nie zdrowo.
Dziś rano popłynęłam do port Louis odebrać sari i odprawić się, to przy
okazji załaduję trochę zdjęć na Server. Będzie widać co tu dziecko
nabroiło.
Rano wypłynę.
Teraz droga do Afryki.
Płynę na południe od Madagaskaru.
I dalej prosto na zachodu do DURBAN na wschodnim wybrzeżu czarnego lądu.
Tam nie będę długo stać, tylko dalej na południe i na zachód...
Zrobiłam sobie takie rysunki henną u jednej hinduski, chyba za długo w
tej słonej wodzie nie pożyją, ale wyglądają ślicznie.
Do Afryki będę płynąć 2 tygodnie raczej w niefajnych warunkach, choć
się okaże.
Zapakowałam dużo owocków i jedzonka świeżego.
Kupiłam nowe haczyki dla ryb i chyba jestem gotowa.
No to teraz już kontakt będzie na sailmail.
Pozdrawiam serdecznie

Marta Sziłjatis- Obiegło
 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »